Główna » 2015 » Listopad » 13 » O Śmierci... sposobów wiele
8:00 PM
O Śmierci... sposobów wiele

Nieśmiertelny

 

Mam na imię John chodzę do liceum klasy drugiej. Moim marzeniem było umrzeć ale obudzić się ponownie. Wszystko zaczęło się od przerwy, która dała mi inspirację.

Wszcząłem bójkę z kolegami z klasy wyższej. Za bardzo mnie nie lubili dlatego postanowiłem się wyżyć na nich. Oczywiście przegrałem bójkę z licznymi urazami na twarzy w tym poplamiona koszula krwią, która wyleciała mi z ust. Krew... to było to. Krew dała mi inspiracje do czegoś niezwykłego do udowodnienia, że człowiek może być nieśmiertelny.

Każdy dzień nadawał się na to by pójść do szkolnej ubikacji i pociąć się. Czekałem na lepszy moment. Coraz bardziej i bardziej przygotowywałem się do tego pięknego dnia, w którym krew będzie się lała jak z otwartego kranu. Po szkole poszedłem na przystanek, na którym miał się pojawić autobus jadący w kierunku mojej wsi. Autobus nie przyjechał więc postanowiłem pójść pieszo. Gdy przekroczyłem próg mojego domu bardzo szybko pomknąłem do swojego pokoju gdzie zamknąłem się na klucz i zacząłem rozplanowywać jak to wszystko wykonać. 

Kilka dni przed dniem świąt Bożego Narodzenia. Poszedłem do szkoły następnie spojrzałem na zegarek, który wskazywał szóstą trzydzieści. Rozebrałem się, wyciągnąłem żyletkę z bocznej kieszeni plecaka i powędrowałem w stronę męskiej ubikacji. Tam usiadłem przy kaloryferze, odsłoniłem prawa ręką i odwróciłem ją spodem do góry i jednym pociągnięciem przesunąłem żyletkę po skórze wzdłuż żyły. Krew bardzo szybko wypływała, analogicznie zrobiłem to z drugą ręką. Poczułem się wyśmienicie, powoli odchodziłem od zmysłów. Umierałem gdy nagle wszedł kolega z klasy. Patrzył na mnie, uśmiechnąłem się do niego tak jakby śmierć była przyjemnością. Powiedziałem do niego:

- Nie idź, nie mów, wrócę.

Odrzekł kolega:

- Ty chyba głupi jesteś ! odchodzisz od zmysłów !! Idę po pomoc.

Szybko się odwrócił i pobiegł po pomoc. Zamknąłem oczy i pozwoliłem sobie odejść. Nagle moja dusza wyszła z ciała i stała się czynnym obserwatorem. Kolega z klasy wraz z nauczycielką pojawili się w ubikacji. Pani sprawdziła tętno ale moje ciało umarło. Nauczycielka sięgnęła do kieszeni po telefonu i wybiła numer na pogotowie ratunkowe. Minęło 15 minut gdy po moje ciało przyjechali ratownicy. Zatamowali wypływ krwi następnie ściągnęli ze mnie górne ubranie i użyli defiblyratora. Wiedziałem, że to bez sensu ale oni jeszcze o tym nie wiedzieli. Moje ciało zostało przewiezione do szpitala na ostry dyżur a potem do izolatki. Oczywiście pojechałem wraz z nimi. Spoglądałem na swoje ciało z myślą - Czy uda mi się ruszyć własne serce? Do izolatki weszli dwaj mężczyźni. Twarz zakryli pościelom, pod którą moje ciało było przykryte. Minęło trzy dni a nikt do mnie nie przyszedł. Minęły dwa tygodnie od dnia mojej śmierci. Dziś jest mój pogrzeb bo tak usłyszałem od lekarzy. Od samego rana próbowałem wejść w moje ciało ale bez skutku. Łapałem się za głowę myśląc co tu zrobić. Nagle wpadł mi do głowy świetny plan. Skupiłem swoje myśli bardzo mocno potem spojrzałem na swe ciało, całą energię przysłałem do ciała i wszedłem w nie. Świadomość ciała wróciła. W głowie krzyczałem jestem ! jestem ! Ciało zaczerpnęło świeżego powietrza prosto do płuc. Otworzyłem oczy i uniosłem swój korpus równocześnie będąc w pozycji siedzącej. Wstałem z łóżka szpitalnego, nagle poczułem, że na sobie nie mam ubrań, byłem całkiem nagi tak jak wtedy gdy się urodziłem. Zacząłem szperać po szufladkach izolatki. Znalazłem telefon, na którym wystukałem numer telefonu mojej koleżanki Jane. Była przestraszona i nie mogła uwierzyć jak to się stało, że ja żyje i rozmawiam z nią. Rozkazałem jej włamać się do mojego domu i wziąć potrzebne mi ubrania. Godzinę później Jane zapukała do okna zamkniętej izolatki, w której się znajdowałem. Otworzyłem okno i wpuściłem ją, za bardzo nie przejmowałem się tym, że jestem nagi. Jane się to się podobało i nie widziała w tym nic strasznego ani dziwnego. Podała mi ubrania, które bardzo szybko założyłem. Razem wyewakuowaliśmy się z tego pomieszczenia. Przyszedłem do domu, na szczęście moich rodziców nie było w domu więc Jane przyszła do mnie. Wszedłem pod prysznic i zmyłem ten trupi jad z siebie. Gdy brałem prysznic usłyszałem dźwięk otwierających się drzwi, odwróciłem się i widziałem opierając się o próg drzwi Jane. Nie przerywałem swoich czynności, nie przeszkadzało mi to, że spoglądała na mnie. Jane bardzo fascynowało nagie męskie ciało. Odkąd pamiętam Jane była wielką artystką i malowała przepiękne obrazy. Wyszedłem z kabiny prysznicowej i zacząłem się wycierać nagle na moim prawym ramieniu poczułem ciepło jej dłoni. Odwróciłem się i zauważyłem nagie ciało Jane. Patrzyłem jej w oczy, czułem się trochę skrępowany. Pocałowało mnie. Jej usta miały smak słodziutkiej maliny. Spojrzeliśmy sobie w oczy jeszcze raz. Pocałowałem ją. Jane do uch mi zaszeptała - zrób to ! Polecenie stało aktem miłości. Było tak cudownie, że chyba zleciało nawet kilka godzin. Jane po wszystkim odrzekła:

- John, podobało mi się, było cudownie, chciałabym to powtórzyć.

Pomyślałem i westchnąłem:

- Jane, nie wiem czy dobrze zrobiliśmy. To nie miało być tak.

- Dlaczego uważasz, że źle zrobiliśmy ? John kocham cię. Sex był tego dowodem. Wiem, że ty też mnie kochasz.

- Ehh... Nie wiem co powiedzieć...

Przerwała Jane:

- Nic nie musisz mówić !

Przestałem walczyć z jej zakusami. Pocałowałem ją w usta. Ubraliśmy się w ciuchy. Odprowadziłem Jane pod sam dom. Następnego dnia pojawiłem się w szkole. Wychowawczyni nie dowierzała swoim oczom. Pani Petti, bo tak jej imię brzmiała zaczęła krzyczeć na cały korytarz: John żyje !!, John żyje !! Jak !!!

Odrzekłem na jej pytanie - A nie mówiłem, że wrócę ! uśmiechnąłem się i poszedłem pod klasę. 

 

 

 

Ciąg dalszy nastąpi wkrótce.....

Wyświetleń: 285 | Dodał: Damian_Błaszak | Rating: 0.0/0
Liczba wszystkich komentarzy: 0
avatar